Pamuk - Biały zamek

Kiedyś usłyszałam zdanie, że Orhana Pamuka albo się kocha i go czyta, albo się go nie znosi, nie rozumie i odkłada. Zdecydowanie należę do drugiego typu czytelników, bo umęczyłam się okropnie, chociaż inteligencja mi nie szwankuje, rozumiem, co chciał nam przekazać autor, lecz niestety, forma nie ta...

Pewien Wenecjanin trafia do Hodży, który jest do niego bardzo podobny. Ma uczyć go astronomii, filozofii, ratuje miasto przed dżumą, dzięki czemu Hodża może zostać pomocnikiem Padyszacha. A tymczasem bliska jest klęska pod Wiedniem, a Hodża, człowiek o umyśle otwartym zaczyna cierpieć, że nikt go nie rozumie i wszyscy wierzą w przesądy.

Autor pragnął zmusić czytelnika - tak samo jak Wenecjanin Hodżę - do autoanalizy, do przesiąknięcia zachodem, do bycia otwartym. W pewnym momencie mamy tu zamianę ról, Turek chce być Wenecjaninem, a Wenecjanin Turkiem.
Mnie jednak wszystko w pewnym stopniu się pomieszało i zaczęłam zastanawiać się, kto tu jest kim...
Rozumiem, że Pamuk przedstawił pogląd, że każdy z nas w jakimś momencie życia chciałby być kimś innym, to prawda, ale forma, styl, przekaz, do mnie absolutnie nie przemówiły...

Autor: Orhan Pamuk
Tytuł: "Biały zamek"
Wydawnictwo: Wydawnictwo literackie
Ocena: 3,5

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

recenzje ponownie

Jensen - Rodzina