McEwan - Maszyny takie jak ja

Czasami siadając rano przed komputerem zastanawiam się, czy i kiedy będzie tak, że to maszyna całkiem podobna do człowieka wykona za mnie połowę obowiązków. I jak właściwie bym się z tym czuła. Dlatego, gdy zobaczyłam książkę McEwana, nie mogłam się oprzeć i po prostu ją kupiłam.

Wielka Brytania przegrywa wojnę o Falklandy, a badania nad sztuczną inteligencją posuwają się tak daleko, że niektórzy szczęśliwcy mogą kupić sobie robota do złudzenia przypominającego człowieka. 30-Letni Charlie kupuje sobie jedną ze stworzonych maszyn i ze swoją dziewczyną programują go tak, żeby spełniał ich oczekiwania. Czy Adam, syntetyczny człowiek może być źródłem konfliktów? Czy maszyna wymknie się spod ludzkiej kontroli? I czy skoro zdolna jest do tworzenia poezji może kłamać?

Fabuła i styl
Narracja powieści jest pierwszoosobowa. To z perspektywy Charliego obserwujemy wszystkie wydarzenia, od zakupu Adama, do końca ich wspólnej drogi. Zabieg udany, bo dzięki temu możemy w jakiś sposób spróbować utożsamić się z bohaterem. Niestety, długość rozdziałów jest aż zanadto przewidywalna. Właściwie mogłam doskonale przewidzieć, kiedy rozdział się skończy. I nie byłoby to złe, gdyby koniec następował po jakimś zaskoczeniu. W tej powieści jednak rozdział kończył się tak po prostu, a kolejny nie zaczynał się w momencie zakończenia poprzedniego. Wyglądało to tak, jakby autor wymyślił sobie, że będzie dziesięć równych rozdziałów i koniec, ani mniej, ani więcej.
Pomysł na robota Adama i jego siostry Ewy - świetny. Dokładnie wiemy, jak działa maszyna, co może umieć, widzimy postęp w tworzeniu jej osobowości. I dopóki uczestniczymy w życiu "trójkąta" jest wszystko w porządku. Nudzić zaczęłam się w momencie przedstawiania problemów Wielkiej Brytanii, upadającego rządu, kłopotów, jakie mają ludzie. I z jednej strony rozumiem, że to miało wprowadzić czytelnika w świat przedstawiony, ale z drugiej było to po prostu nudne i za długie.  Chwilami odnosiłam wrażenie, jakby autor musiał wrzucać do tekstu kolejne zdanie tylko po to, żeby zgadzała się liczba znaków.
Ogromnym plusem jest przedstawiona w jednym z rozdziałów historia Mirandy. Wzruszająca, spójna, prowadząca do tego, że lepiej rozumiemy motywy postępowania bohaterki. Jest to wątek o zabarwieniu kryminalnym, dlatego tym bardziej mi się podoba.
Nie zmienia to faktu, że jeszcze sięgnę po powieści McEwana, a i po inne tego typu książki.

Bohaterowie
Charlie to trzydziestolatek, który nie przejmuje się tym, co będzie jutro. Żyje z dnia na dzień i decyzję o zakupie Adama podejmuje pod wpływem chwili. Zresztą, jego wszystkie decyzje, czy ważne, czy też mniej są w taki sposób podejmowane. Jakoś do Charliego nie miałam pozytywnego stosunku. Przeczuwałam, że z każdym kolejnym krokiem zbliża się do katastrofy.
Miranda, dziewczyna Charliego, tworząca wraz z nim robota. Kobieta skryta, nosząca w sobie ogromną tajemnicę. Czasami żałowałam, że to nie ona jest narratorką. Osoba, która z odwagą stawiała czoła wszystkim przeciwnościom losu, a trochę ich miała.
Adam, syntetyczny człowiek, który bardzo pragnie być taki, jak wszyscy. Wbrew pozorom jest zdolny do jakichś uczuć i z każdą kolejną stroną możemy przekonać się, że to nie jest tylko czcze gadanie zaprogramowanej, sztucznej inteligencji.

Jeśli tak jak ja chcecie poznać świat, w którym wielką rolę odgrywa sztuczna inteligencja, polecam!

Autor: Ian McEwan
Tytuł: "Maszyny takie jak ja"
Wydawnictwo: Albatros
Ocena: 4

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

recenzje ponownie

Jensen - Rodzina

Pamuk - Biały zamek